czwartek, 30 stycznia 2014

Wieczorek poetycki - 30.11.2013 - cz. 6 - Poszukując głębi

Jako ostatni na scenie pojawił się Robert Kowalski, pomysłodawca wieczorków poetyckich i główny ich organizator. Człowiek, którego starania doprowadziły do tego, że mogę dziś z czytelnikami dzielić się opisem wydarzeń z 30 listopada. Warto tu dodać, że to on wprawnie operował netbookiem zawierającym obrazy Karoliny i podkłady muzyczne Tomka
Robert zaprezentował kilka utworów w formie monodramy. Przedstawił życiorysy kilku znanych postaci ze świata sztuki i nauki. Dzięki nim mógł wszystkich przekonać o całkowitej zmianie stylu swojej twórczości, albowiem wszystkie teksty zostały napisane wierszem wolnym. Utwory te, niezwykle emocjonalne jak na Roberta, ukazywały jego przemyślenia dotyczące m. in. Michała Anioła czy Alberta Einsteina.
Artysta został doskonale przyjęty, widać było, że w nowej skórze czuje się doskonale. 
Barwne, opisowe teksty dotykają przede wszystkim ciemnych stron natury ludzkiej. Mówią o problemach twórczych, wypaleniu, niemocy,  a także o złożoności psychiki u osób obdarzonych talentem artystycznym. 

Robert przedstawia utwór "Richard Burton".

Lista przedstawionych utworów:
1. Albert Einstein
2. Michał Anioł
3. Richard Burton
4. Amedeo Modigliani
5. Heath Ledger

Burton
Zamiast kopalni zgłębiam butelkę
i duszę szesnastowieczną,
i odkrywam, gdzie leży dno,
nie chcę płynąć płytko, na widoku mew.
Bogart jakby żył, to by pił.

Składam podpis - los przesądzony,
bo chwila nie trwa i słowo jej nie zatrzyma.
Choć tracę niemal wszystko,
to i tak za mało. Wypiję za to.

Zmieniam scenariusz. Nie zwiodą mnie
trzy kobiety, zajadające iguanę z kotła.
Lady Burton nie chce, żebym zabijał
siebie
i nas.

Modigliani
Wodzę po tobie pędzel, Jeanne,
odmalowuję linie i nadaję barwy,
poszukuję głębi. Ach, ten twój nosek!
Pochylasz głowę, jakby nasze dziecko
zwiastował Rafael. Przyjmujesz los
jak obietnicę sięgającą dalej niż

śmierć. Na korytarzu czeka niecierpliwie,
stuka w okna i odbija się echem w płucach.
Próbuję ją zatopić, ale tonę, ciągnięty coraz
głębiej, ogień dogasa, więc muszę go
wdychać, choć skraca drogę do spotkania z

Bogiem. Jestem wciąż tutaj.
i nie mam jak spełnić obietnicy.
Zamiast słowa dałem im obraz, który odrzucili
i splunęli na artystę.

Nie wiedzą, co czynią.

I to był już koniec części artystycznej, nadeszła pora na rozmowy, podziękowania, wymianę poglądów itp. sprawy. Po występie cała grupa poszła świętować udany wieczór w Piwniczce...


Pokuszę się teraz o małe podsumowanie. Najpierw parę liczb. Na scenie wystąpiło sześć osób (włącznie z Przemkiem, który ogłosił zakończenie działalności artystycznej w Syndykacie). Zaprezentowały one 34 utwory, z których znakomita większość po raz pierwszy pojawiła się w programie. Na widowni zasiadło około trzydziestu osób (trudno określić, ile dokładnie). Twórcy długo byli oklaskiwani, szczególnie Michał za fantastyczną, dynamiczną interpretację Leśnego człowieka, Tomek za groźnie brzmiącą Ulicę cudów i Jakub za brawurowe wtargnięcie na scenę. A nad wszystkim pieczę trzymał Robert. Prawdopodobnie Syndykat wróci na scenę... już na wiosnę. Trzymajcie kciuki, będzie się działo! 

Z tego miejsca Syndykat pragnie podziękować kilku osobom, które pomogły przygotować wieczorek. Zdecydowanie najważniejszą z nich jest pan Aleksander Smoliński, człowiek, dzięki któremu występ w ogóle mógł się odbyć, akustyk (wiadomo), trzeba tu również podziękować rodzinom członków Syndykatu, przyjaciołom, którzy okazali wsparcie (Nelka, to o Tobie!) i wreszcie wszystkim, którzy przybyli do MDK, by obejrzeć ten występ. Dziękujemy! 

A już w kolejnym odcinku napiszę o pierwszym profesjonalnym tomiku Karoliny - Pustych muzeach. Zapraszam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz