Z upływem czasu entuzjazm nieco zmalał, przyczyniła się do tego świadomość trwającego okresu wakacyjnego. Obawy o niską frekwencję okazały się, niestety, uzasadnione... Stąd też wieczorek został potraktowany bardziej jako spotkanie starych (i nowych) znajomych, a prezentacja wierszy (i nie tylko) odbyła się niejako przy okazji.
Słowo o organizatorkach - imprezę zorganizowały Gosia i jej przyjaciółka, Kasia Zroślak. Ich ideą było stworzenie przyjaznego miejsca spotkań dla twórców, ponieważ Gliwice nie słyną z rozwijania podobnych inicjatyw (a przynajmniej nie jest ich dużo). Co z tego wyjdzie, zobaczymy, bo - jak już wspomniałem, frekwencja była niska. Na imprezie, poza gospodyniami, pojawili się Michał, Tomek, a także Przemek, który był gwiazdą wieczoru. Ostatnią osobą, która przybyła do GCOP, był pan Jan, który dowiedział się o wieczorku z newslettera Centrum... Robert i Karolina zmuszeni byli odmówić wzięcia udziału w spotkaniu, ponieważ akurat tegoż 21 sierpnia wypadło im znaleźć się w Krakowie. Jakub, z racji swoich rozlicznych zajęć, także nie mógł się zjawić.
Spotkanie przyjęło formę luźnej rozmowy, podczas której twórcy opowiadali o początkach przygody z poezją, inspiracjach i wędrówkach po świecie (także tym artystycznym). Kiedy już impreza się rozkręciła, Gosia wywołała do przedstawienia swoich utworów Tomka. Ten zaczął od przedstawienia Kiełka, następnie przedstawił Ulicę cudów, która opowiada o życiu w ubogich dzielnicach. W sukurs przyszedł mu Michał premierowo wykonując utwór *** [Wewnętrzny czas mi podjąć trud]. Dość poważna [khm, khm...] atmosfera uległa rozluźnieniu, gdy do prezentowania swoich tekstów zabrał się Przemek. Przeczytał teksty Transport i handel (nawiązująco luźno do postaci starego, szkolnego znajomego) oraz słynne Na piwo. Temperatura w sali to wzrastała (teksty Tomka i Michała), to spadała (żartobliwe, ironiczne wiersze Przemka). Ten ostatni wywołał duże poruszenie wśród słuchaczy, gdy przedstawił teksty Dulska stara, ale jara, Koniec z całą moralnością pani Dulskiej i z jej rodziną oraz Zaskoczenie nawiązujące do tekstów obowiązkowych lektur licealnych: Moralności pani Dulskiej (dwa pierwsze) oraz Granicy (ostatni). Trudno znaleźć słowa na opisanie reakcji organizatorek... Zresztą, poezja powinna odnosić się do rzeczywistości, a tych odniesień w wierszach Przemka nie brakuje. To dlatego są one tak interesujące dla szerokiej publiczności. Najbardziej zaskoczył wszystkich pan Jan, który, jak sam stwierdził, poetą nie jest i nie był, ale doskonale zaimprowizował monolog Rzeczywistość realistyczna Sławomira Mrożka.
A potem były utwory różne: m. in. Na targu w Saint-Tropez Tomka (o dniu targowym w miasteczku prowansalskim), na który Michał odpowiedział swoim Handlarzem (opowiadającym o uczuciach), Limeryki potóckie (o różnych dziwnych sprawach związanych z naszą ulubioną Bazą), a także wyjątkowo dołujący utwór Stefana Beckera (szkolnego kolegi naszych trzech poetów) - Na oddziale paliatywnym. Przyjmowały formę opowiadania (Regeneracja generacji degeneratów), limeryków, piosenki... czego tylko sobie można było życzyć. Liczne opisy niższych sfer społeczności ludzkiej (Ulica cudów, Regeneracja..., Świniopas Bazyli wpada do rowu) były równoważone dzięki ciekawym, okołotwórczym dyskusjom.
Imprezę trzeba uznać za udaną pomimo niskiej frekwencji uczestników. Serdecznie dziękujemy za zaproszenie nas do GCOP! Wiemy, że po wakacjach prace nad rozwinięciem tej imprezy w coś większego nabiorą tempa. I świetnie! Chcemy się rozwijać, chcemy prezentować swoje utwory publiczności. Myślę, że mogę to śmiało napisać... do zobaczenia jesienią! O szczegółach poinformuję w swoim czasie!
Poniżej lista przedstawionych utworów:
Utwory Tomka:
Kiełek
Ulica cudów
Lustro
Na targu w Saint-Tropez
Gospodarz mimo woli
Diabli nie chodzą z ogonem
Psychodeliczna ballada o górach
Utwory Michała:
*** [Wewnętrzny czas mi podjąć trud]
Handlarz
*** [Koła transportu po szynach się toczą]
Limeryki potóckie
Regeneracja generacji degeneratów
Utwór Stefana:
Na oddziale paliatywnym
Monolog pana Jana:
Rzeczywistość realistyczna
Utwory Przemka:
Transport i handel
Na piwo
Dulska stara, ale jara
Koniec z całą moralnością pani Dulskiej i z jej rodziną
Wystrzał z dupy
Zaskoczenie
Świniopas Bazyli wpada do rowu
Teksty:
Na targu w Saint Tropez
Na targu w Saint
Tropez gromadzą się tłumy
Dzień dopiero wstaje
lecz już głośne szumy
Słychać z dala od
centrum jarmarku nadszedł czas
Wspaniałe okazje a i
migawek las
Ogórki melony krągłe
pomidory
Banany rzodkiewki i
ogromne pory
Orzechy i figi
wszystko bardzo tanio
Okazja tak kusi rzuć
się w pogoń za nią
Sery z aromatem i
sery pleśniowe
Kiełbasy wędzone
kiełbasy drobiowe
Kalmary krewetki
smażone w oleju
Kurczaki pieczone tak
tak panie dzieju
Wyborne pistacje i
dżemy z truskawek
Do dania głównego i
do przystawek
Słodycze wprost z
Turcji usmażone w cukrze
Spróbuj sam
wszystkiego i nie myśl o jutrze
Koszule spodenki w
każdym kolorze
Hawajki sandały
sprawdzą się nad morzem
Małe kapelusze i
skromne chusteczki
Wszystko by połechtać
próżność dzieweczki
Obrazy i ramy pejzaże
i plamy
Ręcznie malowane
miseczki gliniane
I łyżki rzeźbione
obróć w drugą stronę
A wszystkie drobiazgi
wdziękiem okraszone
Tak mógłbym wymieniać
wyliczać lecz dosyć
Zaraz podniosą się
jakieś kwaśne głosy
Że ja tu uprawiam
ukrytą reklamę
Wprowadzam w ich
życie jakiś sztuczny zamęt
A ja tylko mówię o
tym co widziałem
Próbuję przybliżyć
sobie obce kraje
Nikt mi tu nie płaci
więc wybacz kolego
Chciałeś mnie
podpuścić a tutaj nic z tego
24.07.2014
Handlarz:
Rzecz się działa przy straganie
W wieczór śnieżny i zimowy.
Tedy szli panowie, panie
Podziwiając produkt nowy -
Pewien kramarz na stoliku
Miłość w paczkach powykładał.
Wzrok mój, że tak powiem, przykuł,
Gdy w swym krzyku - zapowiadał:
"Miłość sprzedam! Komu, komu?
(Ach, cholerny mróz na dworze!)
Miłość w szkole, w pracy, w domu,
Taka, której śmierć nie zmoże,
Za mizerne dwa miedziaki!
Kto przygarnie, kto ją kupi?
Hej, przechodniu, nie bądź taki...
Ach! No, bierz pan! Nie bądź głupi!"
Przechodzili tam bogacze,
Lecz na stragan nie spojrzeli.
Dla nich szczęście brzmi inaczej:
Mają pieniądz - są weseli.
Szli chodnikiem ludzie prości.
Kilku w stragan wzrok wlepiło,
Lecz nie kupili miłości -
Na chleb ledwie im starczyło.
Smutny kramarz klął w swej duszy,
Że mu towar dziś nie schodzi.
Już miał zwijać kram, w dom ruszyć,
Gdy podeszli ludzie młodzi.
Tak zainteresowani
I miłości nie przyjęli?
A to byli zakochani,
Którzy własną miłość mieli.
Spojrzał kramarz na latarnię,
Co ulicy mrok roztrwania.
"Nikt miłości nie przygarnie!"
- Rzekł, bo dość miał handlowania.
Latarń płomień się zasmucił,
Widząc miłość tę pospołu.
Iskrę swą z lampionu zrzucił
Na towary, na blat stołu.
Miłość wnet się spopieliła,
Towar stlił się jak bierwiono...
Taka właśnie uczuć siła,
Że są cenne, kiedy płoną.
14.02.2010r.
Wystrzał z dupy:
Handlarz:
Rzecz się działa przy straganie
W wieczór śnieżny i zimowy.
Tedy szli panowie, panie
Podziwiając produkt nowy -
Pewien kramarz na stoliku
Miłość w paczkach powykładał.
Wzrok mój, że tak powiem, przykuł,
Gdy w swym krzyku - zapowiadał:
"Miłość sprzedam! Komu, komu?
(Ach, cholerny mróz na dworze!)
Miłość w szkole, w pracy, w domu,
Taka, której śmierć nie zmoże,
Za mizerne dwa miedziaki!
Kto przygarnie, kto ją kupi?
Hej, przechodniu, nie bądź taki...
Ach! No, bierz pan! Nie bądź głupi!"
Przechodzili tam bogacze,
Lecz na stragan nie spojrzeli.
Dla nich szczęście brzmi inaczej:
Mają pieniądz - są weseli.
Szli chodnikiem ludzie prości.
Kilku w stragan wzrok wlepiło,
Lecz nie kupili miłości -
Na chleb ledwie im starczyło.
Smutny kramarz klął w swej duszy,
Że mu towar dziś nie schodzi.
Już miał zwijać kram, w dom ruszyć,
Gdy podeszli ludzie młodzi.
Tak zainteresowani
I miłości nie przyjęli?
A to byli zakochani,
Którzy własną miłość mieli.
Spojrzał kramarz na latarnię,
Co ulicy mrok roztrwania.
"Nikt miłości nie przygarnie!"
- Rzekł, bo dość miał handlowania.
Latarń płomień się zasmucił,
Widząc miłość tę pospołu.
Iskrę swą z lampionu zrzucił
Na towary, na blat stołu.
Miłość wnet się spopieliła,
Towar stlił się jak bierwiono...
Taka właśnie uczuć siła,
Że są cenne, kiedy płoną.
14.02.2010r.
Wystrzał z dupy:
Miasto
trwoży się za murem,
Wróg
zdobędzie nowe łupy,
A najeźdźca
śpiewa chórem,
Że wnet
będzie wystrzał z dupy.
Wśród
wojennej miast pożogi
W dupie leży
rozstrzygnięcie.
Powód to
powszechnej trwogi,
Aż fotograf
zrobi zdjęcie...
Dupa sroży
się u bramy,
Gdy
wystrzeli, brama runie.
Dziecko
jakieś woła mamy,
Wnet do dupy
proch ktoś wsunie.
Toczą się
armatnie kule,
Prochem
założona plomba,
Błogosławi
już ksiądz w stule,
Patrzcie
ludzie jaka bomba!
Przyłożono
lont do dupy,
Ona kurczy
się z napięcia.
Koniec już
murów skorupy,
Szturm
łupieżcze ma zajęcia.
Jakże hukło!
Dym opada...
Miasta nie
ma, chluba dupie
Lecz
najeźdźca ryknął „Zdrada!
Co ja kurwa teraz złupię?!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz