poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Wieczorek poetycki - 5.04.2014

Po trzecim wieczorku (o którym szerzej rozpisywaliśmy się wcześniej) członkowie Syndykatu napotkali problem – w którą stronę pójść na następnym spotkaniu? Nikt nie chciał powtórki z rozrywki, ale pragnieniem wszystkich było chociaż dorównać trzeciemu wieczorkowi. Ale jak tego dokonać? Z początku spotkanie miało być szczegółowo zaplanowane i poprowadzone według scenariusza, podchodząc już pod performance. Jednak później stwierdziliśmy, że... nie ma się co spinać. I w ten sposób powstała ostateczna wersja pomysłu na ten wieczorek. Wiedzieliśmy, że to nasz ostatni występ w Młodzieżowym Domu Kultury w Gliwicach (przynajmniej w najbliższym czasie). Po namyśle zrezygnowaliśmy również z oprawy muzycznej, która przysporzyłaby nam więcej problemów, niż byłaby tego warta. Tym sposobem na totalnym luzie wyczekiwaliśmy początków kwietnia.

Tymczasem pojawiły się dwie niemiłe niespodzianki. Najpierw Tomasz Brodzki zapowiedział, że nie pojawi się na wieczorku. Następnie dobry duch MDKu, pan Aleksander Smoliński, również stwierdził, że go nie będzie. Nie straciliśmy jednak głowy. Nieobecność Tomka obróciliśmy w żart, stawiając manekina, który zastępował naszego kolegę. Owa figura miała kapelusz, który poeta założył na jednym z minionych wieczorków, i drewnianą laskę, gdyż Tomek znany jest z tego, że na każdą górską wycieczkę wybiera się z kijem. Usiedliśmy w półkolu i czekaliśmy na widzów.
I czekaliśmy.
I czekaliśmy.
I się doczekaliśmy. Choć nie tak wielu, jak byśmy chcieli.
Tym razem nie było jednego prowadzącego, każdy mógł zabrać głos w dowolnej chwili. Mimo luźnej atmosfery przygotowaliśmy kilka niespodzianek. Po pierwsze, choć Tomek nie pojawił się osobiście, każdy poeta przeczytał po jednym z jego wielu wierszy. Po drugie, każdy losował innego członka Syndykatu, a następnie miał napisać odpowiedź na jego tekst. Po trzecie... ale o tym później.
Recytację wierszy rozpoczęła Karolina, która tym razem zaprezentowała szerokie spektrum twórczości – od tekstów kilkuletnich po najnowszy cykl dedykowany reżyserowi Luchino Viscontiemu i aktorowi Helmutowi Bergerowi. Wiersze owe oscylują na granicy poezji i prozy poetyckiej, tworząc zupełnie nową jakość. Aby je w pełni docenić, należy jednak zaznajomić się z filmami Viscontiego z Helmutem Bergerem.

„Zmierzch bogów”
Czerwone, przede wszystkim krwiste dymy i stal w perspektywie. Ogień na niebie określa dom, tak myślę. Jest gorzej, niż we wczorajszym śnie, matko. Na ulicach komunizm rozdeptuje chodniki, a ty przytulasz mnie do piersi i kochasz chorą miłością. Czasami jest jeszcze skóra, na której można odreagować. Pospieszne pocałunki, jak wgryzanie się w kości, matko. Spokój? Nie znam tego abażuru, u nas wszystkie są kremowe. Coraz gęstsza atmosfera w salonie. Ogromny stół przykryty obrusem z irlandzkiego płótna. Samotna waza, do której czuję sympatię, bo w każdej chwili może się zamienić w proch. Boazerie już płowieją, matko. Biorę w dłonie brudne ciało. Skanuję cię do reszty, wchodzę i wychodzę.

Następnie głos zabrał Robert. W porównaniu do ubiegłego wieczorku zaprezentował skrajnie inne wiersze, nie będąc już ograniczonym formą monodramy. Inspiracji kulturą było mniej, zastąpiły je refleksje i przemyślenia dotyczące świata naokoło. Przedstawił swoją odpowiedź na wiersz Michała.

Oryginał Michała
„S.Twórca”
W niebieskiej pracowni huczy młot o dłuto –
Rzeźbiarz z bloku drewna dobywa figury.
Wszędzie pełno trocin; sęki, ścinki, wióry…
Widać wiele figur w drewnie tam wykłuto.

By zobaczyć drobne, skromne drzwi wejściowe
Trzeba iść wytrwale po bruku podwórca,
Do pracowni wchodząc, musisz schylić głowę.
Na drzwiach jest inicjał, nazwisko: S.Twórca.

Jeśli, Mistrzu, jesteś tym dobrym rzeźbiarzem,
Który swe stworzenie o defekty skrawa,
Żeby zeń wydobyć anioła – o, Panie,

Serce wygładź! Bo w nim rodzi się obawa:
Gdy przytniesz me wady, wtedy się okaże,
Że po mojej rzeźbie nic już nie zostanie.

8.09.2010 r.

Odpowiedź Roberta
„S. Tworzyciel”
W niebieskiej fabryce pracują automaty,
mocują kończyny, taśma sunie dalej,
produktem cud maszyna, zerowa moc straty,
zastrzeżony schemat i konstrukcji detale.

Maszyna gotowa, wczytuje bank danych,
skanuje otoczenie, budzi się w niej życie,
powstaje na nogi, balans utrzymany,
a na stopie napis 'made by S. Tworzyciel'.

Jeśli, Mistrzu, jesteś dobrym konstruktorem,
który swoje twory zgrabnie dopracuje
i da im swą wiedzę do wykorzystania,

pamiętaj, że rozum wciąż ewoluuje
i nagle maszyna ma dosyć słuchania,
zrywa się ze smyczy i gna swoim torem.

Po Robercie przyszła kolej na Jakuba. Z typowym dla siebie poczuciem humoru przedstawił myśl stojącą za powstaniem każdego tekstu. Przygotował także kolejną niespodziankę – po przeczytaniu każdego utworu rzucał w stronę widowni zapisaną kartkę. Na części z nich znajdowały się wiersze, na innych rysunki bądź sentencje filozoficzne. Zaprezentował także odpowiedź na wiersz Karoliny.

Oryginał Karoliny:

Kolej

I.
Tory, zbyt wiele torów do przebycia. W oczach  mnożą się pasy 
bez wyraźnej faktury. Rytmy – szyfry do odgadnięcia.
Śnił mi się cmentarz, na którym nie było wiewiórek, w powietrzu 
fruwały zwęglone partytury. 

II.
Duszno. Lato postawiło na torach woskowe figury
z nadwagą. Mijamy azbestowy krzyż (przypomina truciznę; 
jest w nas od narodzin do pięknego końca). Duszno, 
nadchodzą gody, a zimowe ptaki zmieniają objętość 

i przebierają skrzydłami. Mówię: przewagą 
zdobędziemy pociąg, zabawimy, odjedziemy 
w proch daleko.  Zanim rozsypią się do końca 
betonowe pejzaże. 

III.
W pęknięciach muru krew, jak zimą na skórze palców. 
Widocznie chodziło o jakąś walkę, o przechodzenie w głąb 
po omacku. Mówili - życie tutaj skończyło bieg
i dostało pośmiertnie Oscara. 


IV.
Zaraz odjedzie. Ręka konduktora, jak wachlarz rozbija powietrze. 
Twarze przyklejone do szyby pozostawiają tłuszcz i podkład. 
Małe dziecko wykrzykuje nieistniejące słowa. Komu w drogę
temu krzyż św. Andrzeja. 

V.
W drodze. Interesują nas stare tory zarośnięte szczawiem. 
Podczas postoju jemy zupę. Oglądamy nadgryzione 
zdjęcia, na których nieznajomi mają poczerniałe twarze. 
Poorane nadgarstki. 


Odpowiedź Jakuba:

Koleje

(tekst zawiera lokowanie produktu)

I. 
Bo to jak ścieżki, każda wiedzie słusznie,
są wszędzie gdzie tylko są zmysły, z piasku i kamieni.
Niczego nie trzeba zgadywać

Śnij miło, wtedy wszystko możesz,
niszczyć i budować, podpalić i ugasić
We śnie możemy wszystko, możecie być razem

II.
Duszno. Na torach stoją szklane butelki Ustronianki,
ociekające chłodem (przypominają spoconych murzynów,
ciemni, wyprostowani, stawiający potęgę).
Duszno, nadchodzi druga zmiana, pierwszej zabrakło wody

przebierają w czerwono-czarnym mięsie. Powiedziałby:
przewagą zdobędziecie pociąg, zbawicie, odjedziecie w dom daleko.
Zanim rozsypią się do końca wapienne rusztowania.

III.
W pęknięciach torów krew, jak krople Ustronianki.
Jak zawsze chodziło o więcej, o wybielenie wszelkiej niecnoty,
i „bardziej po naszemu”.
Mówili - życiu przy torach skończyła się krew
i przyszła już druga zmiana.

IV.
Spokojnie, odejdźcie. Ręka konduktora, jak wachlarz rozbija powietrze.
Twarze zaciekawione, unieście w stronę dobra i posłuchajcie
Małe dziecko wykrzykuje nieistniejące słowa. To niczyja wina,
natura na to poradzi.


V
W drodze. Poszukujemy tego co zarośnięte szczawiem.
Podczas postoju odmawiamy modlitwę. Oglądamy nadgryzione
książki, w których miały być odpowiedzi.
Już dawno jesteśmy na miejscu.


Jako ostatni wystąpił Michał. Po raz kolejny dał popis umiejętności wokalnych, wyśpiewując część swoich tekstów przy akompaniamencie gitary. Jemu przypadła odpowiedź na utwór Tomka, z czego był bardzo zadowolony, tworząc wariację na temat „Leśnego człowieka”.

Tomasz Brodzki
"Leśny człowiek"
D Cadd9 G D
Leśny człowiek z Przysłopu D Cadd9
Nie martwi się brakiem oznaczeń G D
W blasku górskiego Słońca D Cadd9
Wędruje czarnym szlakiem G A

Leśny człowiek z Przysłopu h A
Nocami gra z kompanami G D A
Śpiewa o górskich wioskach D Cadd9
Leżących poza szlakiem G A D

Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D

Leśny człowiek z Przysłopu
Posłuszny jest twardej regule
Chętnie przyniesie wodę
Monetą czasem rzuci

Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D

Leśny człowiek z Przysłopu
Kiedyś Beskid cichy opuści
Lecz żyjąc słonym chlebem
Duszą zostanie w górach

Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D

Michał Janerka
"Limeryki potóckie"
D G A
Jest pewien człowiek w Beskidzie, D G A
Co w dzień skwarny jak na Florydzie D G A
Pod skromną bazy wiatę h G A
Zaprasza na herbatę h G A
Każdego, kto po górach idzie. G A D

Był facet też na Przysłopie -
Zamknąć chciał psa na noc w szopie
Rzekomo dla ochrony,
Lecz zwierzak przerażony
Łbem dziurę wywalił mu w stropie.

Trafił raz gość do Rycerki,
Co nie uniknął rozterki:
Miast pracować na bazie
Po piwo w dół wyłaził,
Choć mówił, że po cukierki.

Był facet z beskidzkiej stacji,
Co lubował się w biurokracji.
Polecił dla nadzoru
Zatrudnić inspektorów,
W czym żaden nie przyznał mu racji.

Żył człowiek w Bendoszki cieniu,
Filozof, wprawiony w myśleniu,
Gdy raz dużo wyżłopał
Sześciu niosło go chłopa
Na drzwiach, ku wielkiemu zdziwieniu.
1.04.2014 r.

Na tym skończył się czwarty wieczorek w gliwickim MDK. Zapowiedzieliśmy występ na Przysłopie Potóckim oraz wieczorek Karoliny w Krakowie, po czym oznajmiliśmy, że to na razie nasze ostatnie spotkanie w tym miejscu. Ostatecznie ci, którym udało się dotrzeć, nie zawiedli się – po raz kolejny w niebanalny sposób zaprezentowaliśmy swoje nowe teksty. I nie jest to na pewno nasze ostatnie słowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz