Po trzecim wieczorku (o którym szerzej
rozpisywaliśmy się wcześniej) członkowie Syndykatu napotkali
problem – w którą stronę pójść na następnym spotkaniu? Nikt
nie chciał powtórki z rozrywki, ale pragnieniem wszystkich było
chociaż dorównać trzeciemu wieczorkowi. Ale jak tego dokonać? Z
początku spotkanie miało być szczegółowo zaplanowane i
poprowadzone według scenariusza, podchodząc już pod performance.
Jednak później stwierdziliśmy, że... nie ma się co spinać. I w
ten sposób powstała ostateczna wersja pomysłu na ten wieczorek.
Wiedzieliśmy, że to nasz ostatni występ w Młodzieżowym Domu
Kultury w Gliwicach (przynajmniej w najbliższym czasie). Po namyśle
zrezygnowaliśmy również z oprawy muzycznej, która przysporzyłaby
nam więcej problemów, niż byłaby tego warta. Tym sposobem na
totalnym luzie wyczekiwaliśmy początków kwietnia.
Tymczasem pojawiły się dwie niemiłe
niespodzianki. Najpierw Tomasz Brodzki zapowiedział, że nie pojawi
się na wieczorku. Następnie dobry duch MDKu, pan Aleksander
Smoliński, również stwierdził, że go nie będzie. Nie
straciliśmy jednak głowy. Nieobecność Tomka obróciliśmy w żart,
stawiając manekina, który zastępował naszego kolegę. Owa figura
miała kapelusz, który poeta założył na jednym z minionych
wieczorków, i drewnianą laskę, gdyż Tomek znany jest z tego, że
na każdą górską wycieczkę wybiera się z kijem. Usiedliśmy w
półkolu i czekaliśmy na widzów.
I czekaliśmy.
I czekaliśmy.
I się doczekaliśmy. Choć nie tak
wielu, jak byśmy chcieli.
Tym razem nie było jednego
prowadzącego, każdy mógł zabrać głos w dowolnej chwili. Mimo
luźnej atmosfery przygotowaliśmy kilka niespodzianek. Po pierwsze,
choć Tomek nie pojawił się osobiście, każdy poeta przeczytał po
jednym z jego wielu wierszy. Po drugie, każdy losował innego
członka Syndykatu, a następnie miał napisać odpowiedź na jego
tekst. Po trzecie... ale o tym później.
Recytację wierszy rozpoczęła
Karolina, która tym razem zaprezentowała szerokie spektrum
twórczości – od tekstów kilkuletnich po najnowszy cykl
dedykowany reżyserowi Luchino Viscontiemu i aktorowi Helmutowi
Bergerowi. Wiersze owe oscylują na granicy poezji i prozy
poetyckiej, tworząc zupełnie nową jakość. Aby je w pełni
docenić, należy jednak zaznajomić się z filmami Viscontiego z
Helmutem Bergerem.
„Zmierzch bogów”
Czerwone, przede wszystkim krwiste dymy
i stal w perspektywie. Ogień na niebie określa dom, tak myślę.
Jest gorzej, niż we wczorajszym śnie, matko. Na ulicach komunizm
rozdeptuje chodniki, a ty przytulasz mnie do piersi i kochasz chorą
miłością. Czasami jest jeszcze skóra, na której można
odreagować. Pospieszne pocałunki, jak wgryzanie się w kości,
matko. Spokój? Nie znam tego abażuru, u nas wszystkie są kremowe.
Coraz gęstsza atmosfera w salonie. Ogromny stół przykryty obrusem
z irlandzkiego płótna. Samotna waza, do której czuję sympatię,
bo w każdej chwili może się zamienić w proch. Boazerie już
płowieją, matko. Biorę w dłonie brudne ciało. Skanuję cię do
reszty, wchodzę i wychodzę.
Następnie głos zabrał Robert. W
porównaniu do ubiegłego wieczorku zaprezentował skrajnie inne
wiersze, nie będąc już ograniczonym formą monodramy. Inspiracji
kulturą było mniej, zastąpiły je refleksje i przemyślenia
dotyczące świata naokoło. Przedstawił swoją odpowiedź na wiersz
Michała.
Oryginał Michała
„S.Twórca”
W niebieskiej pracowni huczy młot o
dłuto –
Rzeźbiarz z bloku drewna dobywa
figury.
Wszędzie pełno trocin; sęki, ścinki,
wióry…
Widać wiele figur w drewnie tam
wykłuto.
By zobaczyć drobne, skromne drzwi
wejściowe
Trzeba iść wytrwale po bruku
podwórca,
Do pracowni wchodząc, musisz schylić
głowę.
Na drzwiach jest inicjał, nazwisko:
S.Twórca.
Jeśli, Mistrzu, jesteś tym dobrym
rzeźbiarzem,
Który swe stworzenie o defekty skrawa,
Żeby zeń wydobyć anioła – o,
Panie,
Serce wygładź! Bo w nim rodzi się
obawa:
Gdy przytniesz me wady, wtedy się
okaże,
Że po mojej rzeźbie nic już nie
zostanie.
8.09.2010 r.
Odpowiedź Roberta
„S. Tworzyciel”
W niebieskiej fabryce pracują
automaty,
mocują kończyny, taśma sunie dalej,
produktem cud maszyna, zerowa moc
straty,
zastrzeżony schemat i konstrukcji
detale.
Maszyna gotowa, wczytuje bank danych,
skanuje otoczenie, budzi się w niej
życie,
powstaje na nogi, balans utrzymany,
a na stopie napis 'made by S.
Tworzyciel'.
Jeśli, Mistrzu, jesteś dobrym
konstruktorem,
który swoje twory zgrabnie dopracuje
i da im swą wiedzę do wykorzystania,
pamiętaj, że rozum wciąż ewoluuje
i nagle maszyna ma dosyć słuchania,
zrywa się ze smyczy i gna swoim torem.
Po Robercie przyszła kolej na Jakuba.
Z typowym dla siebie poczuciem humoru przedstawił myśl stojącą za
powstaniem każdego tekstu. Przygotował także kolejną
niespodziankę – po przeczytaniu każdego utworu rzucał w stronę
widowni zapisaną kartkę. Na części z nich znajdowały się
wiersze, na innych rysunki bądź sentencje filozoficzne.
Zaprezentował także odpowiedź na wiersz Karoliny.
Oryginał
Karoliny:
Kolej
I.
Tory,
zbyt wiele torów do przebycia. W oczach mnożą się pasy
bez
wyraźnej faktury. Rytmy – szyfry do odgadnięcia.
Śnił
mi się cmentarz, na którym nie było wiewiórek, w powietrzu
fruwały
zwęglone partytury.
II.
Duszno.
Lato postawiło na torach woskowe figury
z
nadwagą. Mijamy azbestowy krzyż (przypomina truciznę;
jest
w nas od narodzin do pięknego końca). Duszno,
nadchodzą
gody, a zimowe ptaki zmieniają objętość
i
przebierają skrzydłami. Mówię: przewagą
zdobędziemy
pociąg, zabawimy, odjedziemy
w
proch daleko. Zanim rozsypią się do końca
betonowe
pejzaże.
III.
W
pęknięciach muru krew, jak zimą na skórze palców.
Widocznie
chodziło o jakąś walkę, o przechodzenie w głąb
po
omacku. Mówili - życie tutaj skończyło bieg
i
dostało pośmiertnie Oscara.
IV.
Zaraz
odjedzie. Ręka konduktora, jak wachlarz rozbija powietrze.
Twarze
przyklejone do szyby pozostawiają tłuszcz i podkład.
Małe
dziecko wykrzykuje nieistniejące słowa. Komu w drogę
temu
krzyż św. Andrzeja.
V.
W
drodze. Interesują nas stare tory zarośnięte szczawiem.
Podczas
postoju jemy zupę. Oglądamy nadgryzione
zdjęcia,
na których nieznajomi mają poczerniałe twarze.
Poorane
nadgarstki.
Odpowiedź
Jakuba:
Koleje
(tekst
zawiera lokowanie produktu)
I.
Bo
to jak ścieżki, każda wiedzie słusznie,
są
wszędzie gdzie tylko są zmysły, z piasku i kamieni.
Niczego
nie trzeba zgadywać
Śnij
miło, wtedy wszystko możesz,
niszczyć
i budować, podpalić i ugasić
We
śnie możemy wszystko, możecie być razem
II.
Duszno.
Na torach stoją szklane butelki Ustronianki,
ociekające
chłodem (przypominają spoconych murzynów,
ciemni,
wyprostowani, stawiający potęgę).
Duszno,
nadchodzi druga zmiana, pierwszej zabrakło wody
przebierają
w czerwono-czarnym mięsie. Powiedziałby:
przewagą
zdobędziecie pociąg, zbawicie, odjedziecie w dom daleko.
Zanim
rozsypią się do końca wapienne rusztowania.
III.
W
pęknięciach torów krew, jak krople Ustronianki.
Jak
zawsze chodziło o więcej, o wybielenie wszelkiej niecnoty,
i
„bardziej po naszemu”.
Mówili
- życiu przy torach skończyła się krew
i
przyszła już druga zmiana.
IV.
Spokojnie,
odejdźcie. Ręka konduktora, jak wachlarz rozbija powietrze.
Twarze
zaciekawione, unieście w stronę dobra i posłuchajcie
Małe
dziecko wykrzykuje nieistniejące słowa. To niczyja wina,
natura
na to poradzi.
V
W
drodze. Poszukujemy tego co zarośnięte szczawiem.
Podczas
postoju odmawiamy modlitwę. Oglądamy nadgryzione
książki,
w których miały być odpowiedzi.
Już
dawno jesteśmy na miejscu.
Jako
ostatni wystąpił Michał. Po raz kolejny dał popis umiejętności
wokalnych, wyśpiewując część swoich tekstów przy
akompaniamencie gitary. Jemu przypadła odpowiedź na utwór Tomka, z
czego był bardzo zadowolony, tworząc wariację na temat „Leśnego
człowieka”.
Tomasz
Brodzki
"Leśny człowiek"
D Cadd9 G D
Leśny człowiek z Przysłopu D Cadd9
Nie martwi się brakiem oznaczeń G D
W blasku górskiego Słońca D Cadd9
Wędruje czarnym szlakiem G A
Leśny człowiek z Przysłopu h A
Nocami gra z kompanami G D A
Śpiewa o górskich wioskach D Cadd9
Leżących poza szlakiem G A D
Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D
Leśny człowiek z Przysłopu
Posłuszny jest twardej regule
Chętnie przyniesie wodę
Monetą czasem rzuci
Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D
Leśny człowiek z Przysłopu
Kiedyś Beskid cichy opuści
Lecz żyjąc słonym chlebem
Duszą zostanie w górach
Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D
"Leśny człowiek"
D Cadd9 G D
Leśny człowiek z Przysłopu D Cadd9
Nie martwi się brakiem oznaczeń G D
W blasku górskiego Słońca D Cadd9
Wędruje czarnym szlakiem G A
Leśny człowiek z Przysłopu h A
Nocami gra z kompanami G D A
Śpiewa o górskich wioskach D Cadd9
Leżących poza szlakiem G A D
Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D
Leśny człowiek z Przysłopu
Posłuszny jest twardej regule
Chętnie przyniesie wodę
Monetą czasem rzuci
Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D
Leśny człowiek z Przysłopu
Kiedyś Beskid cichy opuści
Lecz żyjąc słonym chlebem
Duszą zostanie w górach
Hej hej człowieku dobry h D
Zaśpiewaj piosnkę nam G A
Hej o strumyku modrym D Cadd9
Nie będziesz już szedł sam G A D
Michał
Janerka
"Limeryki
potóckie"
D G A
Jest pewien człowiek w Beskidzie, D G A
Co w dzień skwarny jak na Florydzie D G A
Pod skromną bazy wiatę h G A
Zaprasza na herbatę h G A
Każdego, kto po górach idzie. G A D
Był facet też na Przysłopie -
Zamknąć chciał psa na noc w szopie
Rzekomo dla ochrony,
Lecz zwierzak przerażony
Łbem dziurę wywalił mu w stropie.
Trafił raz gość do Rycerki,
Co nie uniknął rozterki:
Miast pracować na bazie
Po piwo w dół wyłaził,
Choć mówił, że po cukierki.
Był facet z beskidzkiej stacji,
Co lubował się w biurokracji.
Polecił dla nadzoru
Zatrudnić inspektorów,
W czym żaden nie przyznał mu racji.
Żył człowiek w Bendoszki cieniu,
Filozof, wprawiony w myśleniu,
Gdy raz dużo wyżłopał
Sześciu niosło go chłopa
Na drzwiach, ku wielkiemu zdziwieniu.
1.04.2014 r.
Na tym skończył się czwarty wieczorek w gliwickim MDK. Zapowiedzieliśmy występ na Przysłopie Potóckim oraz wieczorek Karoliny w Krakowie, po czym oznajmiliśmy, że to na razie nasze ostatnie spotkanie w tym miejscu. Ostatecznie ci, którym udało się dotrzeć, nie zawiedli się – po raz kolejny w niebanalny sposób zaprezentowaliśmy swoje nowe teksty. I nie jest to na pewno nasze ostatnie słowo.
D G A
Jest pewien człowiek w Beskidzie, D G A
Co w dzień skwarny jak na Florydzie D G A
Pod skromną bazy wiatę h G A
Zaprasza na herbatę h G A
Każdego, kto po górach idzie. G A D
Był facet też na Przysłopie -
Zamknąć chciał psa na noc w szopie
Rzekomo dla ochrony,
Lecz zwierzak przerażony
Łbem dziurę wywalił mu w stropie.
Trafił raz gość do Rycerki,
Co nie uniknął rozterki:
Miast pracować na bazie
Po piwo w dół wyłaził,
Choć mówił, że po cukierki.
Był facet z beskidzkiej stacji,
Co lubował się w biurokracji.
Polecił dla nadzoru
Zatrudnić inspektorów,
W czym żaden nie przyznał mu racji.
Żył człowiek w Bendoszki cieniu,
Filozof, wprawiony w myśleniu,
Gdy raz dużo wyżłopał
Sześciu niosło go chłopa
Na drzwiach, ku wielkiemu zdziwieniu.
1.04.2014 r.
Na tym skończył się czwarty wieczorek w gliwickim MDK. Zapowiedzieliśmy występ na Przysłopie Potóckim oraz wieczorek Karoliny w Krakowie, po czym oznajmiliśmy, że to na razie nasze ostatnie spotkanie w tym miejscu. Ostatecznie ci, którym udało się dotrzeć, nie zawiedli się – po raz kolejny w niebanalny sposób zaprezentowaliśmy swoje nowe teksty. I nie jest to na pewno nasze ostatnie słowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz